poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Owoce morza w diecie białkowej



Jak wszyscy doskonale wiemy, dieta białkowa, szczególnie w pierwszych dwóch fazach, zakłada spożywanie dużych ilości owoców morza. Niestety jesteśmy krajem, który pozbawiony jest samodzielnych połowów tych niesamowicie smacznych i pożywnych stworzeń.


Wszystkie dostępne na rynku owoce morza są zatem produktem importu. Sytuacja ta pozbawia nas całkowicie możliwości spożywania świeżych małży czy krewetek, tak bardzo cenionych przez Dukana w diecie białkowej. Potrzeba spożywania owoców morza importowanych i mrożonych powoduje, że jesteśmy narażeni na różnego rodzaju niedogodności związane ze "świeżością". Kto kiedykolwiek zjadł nieświeżą krewetkę, lub miał kontakt fizyczny ze zleżałym kalmarem, wie jak przykrym doświadczeniem może się okazać zepsuty mięczak. W tym krótkim artykule postaram się przybliżyć odpowiedź na pytanie jak najefektywniej kupować owoce morza w Polsce.

Owoce morza zdecydowanie najłatwiej u nas dostać w dużych sieciowych supermarketach. Pomimo tego uważam, że powinniśmy podchodzić do tego akurat kanału dystrybucji z dużym dystansem. Jak wiemy małże, kalmary, czy krewetki to produkty drogie. Powoduje to, że supermarkety chcą się zawsze pozbyć całości przywiezionych produktów, często kosztem nieświadomości konsumenta. I tak na przykład techniką powszechnie stosowaną jest odrywanie poczerniałych główek krewetkom. W ten sposób nie będziemy w stanie jednoznacznie stwierdzić, czy kupowany przez nas produkt jest w miarę świeży czy swoje dni świetności ma już za sobą. Dodatkowo, często możemy się spotkać z podwójnym zamrażaniem. Jeszcze częstszą techniką stosowaną przez duże sieciowe sklepy jest glazurowanie owoców morza. Polega to na polewaniu na przykład mięczaków wodą i zamrażanie ich w takiej formie. Powoduje to, że zamiast za same owoce płacimy dodatkowo za warstwę wody. Dieta białkowa, która wymaga od nas spożywania owoców morza, zmusza nas w tym wypadku również do znalezienia innego kanału dystrybucji.

W grę wchodzą tradycyjne sklepy rybne. Coraz częściej możemy w nich spotkać wiele owoców morza. Sęk w tym, że nie są to produkty mocno chodliwe, dlatego nie powinniśmy się spodziewać dostaw częściej niż raz, dwa razy w tygodniu. Dlatego warto w tym wypadku zapytać sprzedawczynię o to, w jakie dni dostaje interesujące nas produkty i zaopatrzać lodówkę właśnie wtedy. Pomimo tych niedogodności, tradycyjne sklepy rybne są na pewno lepszym pomysłem w czasie diety białkowej, niż supermarkety.

Świeże owoce morza (najbardziej pożądane składniki diety białkowej) są w Polsce produktem praktycznie niedostępnym. Pomimo tego warto wiedzieć, że na przykład krewetki powinny być spożywane nie dłużej niż 24 godziny od złowienia. Dlatego w przypadku mrożenia, również trzeba zachować szczególne zasady. Aby poznać, czy tak takowe zostały zachowane, zawsze kupujmy krewetki nieobrane. Kolor główki powie nam w tym wypadku czy krewetki były zamrożone prawidłowo, źle, czy już w momencie mrożenia były zepsute. Musimy po prostu unikać krewetek posiadających czarniejące główki. Dodatkowo warto podkreślić, że jeżeli chcemy urozmaicić naszą dietę białkową owocami morza, to powinniśmy nasze danie przygotować nie później niż następnego dnia od rozmrożenia owoców.

Podsumowując, pomimo tego, że owoce morza są w Polsce produktem wymagającym zachodu, oraz produktem dosyć kosztownym, to są również świetnym urozmaiceniem diety białkowej. Dlatego warto się trochę pomęczyć i przynajmniej raz na dwa tygodnie zjeść danie w pełni przygotowane na przykład z mięczaków. Będziemy mieli pewność, że nasza dieta białkowa przebiega w tym wypadku całkowicie książkowo.


--
Stopka

J


Artykuł pochodzi z serwisu artykuly.com.pl - Twojego źródła artykułów do przedruku.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz